Jola jest bardzo aktywną osobą, wózek inwalidzki w niczym jej nie ogranicza. Jak sama mówi:
– To samo robiłabym, gdybym chodziła. Po prostu robię to, co kocham. Czasem brakuje mi doby! Paradoksalnie zmęczenie, które czuję wieczorem, tylko potęguje moje szczęście, bo wiem, że to co robię ma sens. Ograniczenia są w naszej głowie. To my sami wyznaczamy sobie granice. Sama jeszcze kilka lat temu myślałam, że moje marzenia o studiowaniu czy mieszkaniu w Krakowie nigdy się nie spełnią, a jednak to osiągnęłam! Oczywiście przyczynili się do tego moi bliscy, ponieważ bez ich wsparcia bym sobie nie poradziła.
Dla każdego rodzica narodziny niepełnosprawnego dziecka to szok. Kiedy się urodziłam, dostęp do Internetu był ograniczony i mało było też informacji na temat rozszczepu kręgosłupa. Ale moi rodzice się nie załamali. To dzięki ich walce i uporowi jestem teraz w tak dobrym stanie. Zawsze we mnie wierzyli i wierzą nadal. Dzięki temu nigdy nie czułam się gorsza i sama uwierzyłam, że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych – wyznaje.
Często ludzie pytają ją, czy nie ma żalu do Boga:
– Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że absolutnie żadnego kryzysu i takich pytań w moim życiu nie było. Wręcz przeciwnie, czuję się wyróżniona, że spośród mojego rodzeństwa, to ja jestem na wózku.
Chyba wyniosłam to z domu, ponieważ moja rodzina nigdy nie dała mi odczuć, że jestem gorsza. Obcy ludzie się patrzą, coraz mniej, ale nadal. Czasem jest to nieuniknione, gdyż nasze społeczeństwo interesuje się innością i stąd te spojrzenia. Zresztą ja sama czasem patrzę na osoby innego koloru skóry czy innej niepełnosprawności.
Jola po prostu stara się żyć normalnie, jak wszyscy.
– Wózek to część mnie, więc lepiej żyć w nim zgodzie. Mogę go tylko wymienić na lepszy model, ale nigdy się go nie pozbędę, więc po co się z nim kłócić? Trzeba zaakceptować to na co nie mamy wpływu, żeby… nie zgorzknieć i brać z życia to co najlepsze – stwierdza z uśmiechem na twarzy.
Według naszej bohaterki przez to, że o osobach z różnymi dysfunkcjami jest coraz głośniej, to barier na ich drodze jest coraz mniej. Ludzie chętnie pytają o pomoc, nie boją się pomagać i coraz częściej wiedzą jak się zachować.
– Najbardziej podoba mi się, że moi znajomi ze studiów nie dostrzegają mojego wózka i np. pytają mnie czy idziemy schodami lub mówią do mnie, że “wszyscy jedziemy na tym samym wózku”. Oni nie patrzą na mnie przez pryzmat mojej niepełnosprawności. Dla nich nie jestem inna. Mój wózek dla nich to jak piegi na twarzy. Ważne jest też, aby niepełnosprawni uczyli ludzi zdrowych, jak mają pomagać osobom niepełnosprawnym, gdy zajdzie taka potrzeba. Wózek w niczym nie przeszkadza, to takie moje nogi, które nie bolą jak jestem aktywna cały dzień.
Jola jest osobą bardzo wierzącą i Bóg jest dla niej ogromną siłą.
– Jestem wdzięczna moim rodzicom, za to, że mnie tak wychowali. Wiara też niewątpliwie pomaga mi w codziennym życiu.
Mam wspaniałych Przyjaciół, którzy potrafią tak zorganizować wycieczki, że jestem za każdym razem w szoku, a największym zaskoczeniem był wypad nad Morskie Oko – oczywiście pieszo!
Jola znalazła swoją miłość życia, z którą planuje wspólną przyszłość. Jej kolejnym celem jest skończenie studiów (to już niedługo, więc trzymajmy kciuki!) oraz otwarcie gabinetu psychologicznego, gdzie będzie się specjalizować w przyjmowaniu rodziców dzieci niepełnosprawnych i udzielaniu im porad.
Poznaj wcześniejszych bohaterów: Wszystkie historie
- Rafał Pawłowski – Prezes Fundacji
- Paweł Szparaga
- Patrycja Potaczek
- Anna Glajcar
- Katarzyna Gucwa
- Krzysztof Bobrek
- Artur Długosz
- Wiktor Okrój
- Monika Majchrzak
- Adrian Kuc
Już wkrótce opis kolejnej fascynującej osoby.