To już kolejna z historii osób z niepełnosprawnościami. Tym razem na tapet wzięliśmy Piotra Frontczaka, który podzielił się z nami swoimi spostrzeżeniami na temat niepełnosprawności, postrzegania osób z niepełnosprawnościami przez społeczeństwo, a także m.in. opowiedział nam nieco o swoim prywatnym życiu. A to nie wszystko. Zapraszamy do lektury!
Nie mogliśmy naszej rozmowy z Piotrkiem zacząć inaczej niż od pytania o jego niepełnosprawność. Co dolega naszemu dzisiejszemu bohaterowi? „Wady wrodzone kończyn dolnych i lewej dłoni. Mam protezy, ale jakieś 3 lata temu przesiadłem się na wózek. Związane to było z sportem, który zacząłem uprawiać, ale również jestem dzięki temu bardziej mobilny.” – rozpoczyna nasz rozmówca.
Dla wielu osób – w kwestii związanej z niepełnosprawnością – dużą rolę odgrywa psychika oraz to, by jak najbardziej dostosować się do swojej sytuacji. „Co znaczy być niepełnosprawnym? W sumie do końca nie wiem, bo nigdy nie byłem sprawny.
Całe moje życie to zmaganie się z, pewnie innymi niż sprawny, problemami, ale to są moje problemy i nie potrafię powiedzieć, czy są one większe, czy mniejsze niż kogoś zwanego pełnosprawnym. Jestem jaki jestem i nie mam porównania.” mówi Piotr.
„Wiem jedno, każdy ma swoje demony z którymi się mierzy i to chyba dotyka każdego, bez względu na taką, czy inną przynależność. Ja również je mam, mierzę się z nimi, czasem wygrywam, czasem mam problem. Staram się jednak patrzeć w przyszłość. Nie udałoby mi się to, bez żony, dzieci, rodziny. To chyba ważniejsze niż postrzeganie siebie jako niepełnosprawnego.” – zauważa.
Niestety, niepełnosprawność niesie za sobą także sytuacje niekorzystne. Niektórzy nie potrafią poradzić sobie ze swoją sytuacją zdrowotną. A jak to było kiedyś w przypadku Piotra? „Kiedyś? Chyba wyparcie. Starałem się żyć, trochę udając sprawnego. Odciąłem się od środowiska OzN i żyłem wśród sprawnych.
Założyłem rodzinę, mam dzieci – jakoś mi się udawało. Ale gdzieś tam chciałem czegoś więcej. Wtedy w pewnym sensie odbiłem się, bo brak nóg to jednak jest przeszkoda. Możesz to nazwać kryzysem wieku średniego (ha ha ha).” – mówi. „Wtedy też odkryłem paralotnie. Paralotnie dla niepełnosprawnych, prowadzone przez konińską fundację „Podaj Dalej”. Niejako otworzył się dla mnie świat niepełnosprawnych. Zacząłem chodzić na sporty dla niepełnosprawnych: najpierw ergometry, boks, handbike, crossfit. Uczęszczam też na imprezy kulturalne i integracyjne razem z Fundacją Brak Barier.” – kontynuuje.
Wyzwaniem dla osoby na wózku są zmagania z architekturą. Tutaj też wciąż istnieje wiele niedociągnięć, co zauważa Piotr. Jak jego zdaniem wygląda sytuacja OZN i architektury? „Różnie, różniasto. Czasem jest super, a czasem makabra. Dobrze, że mam silne ręce!” – stwierdza. „Największy jak dla mnie problem, to bezmyślność projektantów. Często jest tak, że mamy piękny równy chodnik, ale trzeba przejechać „dookoła” aby na niego wjechać.
Bo nie ma podjazdu a krawężnik wysoki. Myślę, że wiesz co mam na myśli. Albo winda, gdzie spokojnie mógłby być podjazd – trzeba czekać na kogoś, kto tą windę obsłuży” – mówi Piotr, zaznaczając jednak, że „Ogólnie nastąpił wielki postęp. 17 lat temu, kiedy sprowadziłem się do Krakowa, to myślę, że na wózku nie dałbym rady. Żadnych podjazdów, nawet w urzędach, przystanki nieprzystosowane, masakra. Dobrze, że miałem alternatywę i chodziłem o kulach. Teraz, właściwie prawie wszędzie, daję radę samodzielnie na wózku się dostać.” – mówi.
Nasz dzisiejszy rozmówca wypowiedział się także o tym, co jego zdaniem należałoby zmienić, by życie osób z niepełnosprawnościami stało się lepsze. Jego recepta na „sukces” jest bardzo prosta: „Przestać postrzegać nas jako odmienny gatunek, albo płeć… (dygresja: strasznie mnie drażnią np. toalety dla niepełnosprawnych. Zamiast zrobić dwie większe dla wszystkich, robi się dwie małe dla „sprawnych” i trzecią dla „niepełnosprawnych”). Wystarczy, aby myśleć o nas jak o normalnych, tylko z dodatkowymi ograniczeniami. Np. nie trzeba robić podjazdów specjalnie dla wózkowiczów, bo skorzysta z niego matka z dzieckiem na wózku, czy osoba starsza.” – kontynuuje.
Piotra możemy między innymi zobaczyć na treningach boksu czy innych aktywnościach fizycznych, jednak jak zaznacza, „Nie postrzegam sportu jako jakiejś drogi życiowej. Oczywiście chcę go uprawiać i mam do tego determinację, ale to sport jest dla mnie, a nie ja dla sportu.”.
Nie mogliśmy na koniec nie zapytać o to, czy Piotr podzieli się z nami słowami skierowanymi do innych osób z niepełnosprawnością. Brzmią one:
„Frazes, ale chyba prawdziwy: granice są tylko w głowie. Jako niepełnosprawny założyłem rodzinę, mam trójkę dzieci. W wieku 40 lat skończyłem studia, pracuję. Zrobiłem uprawnienia do latania paralotnią, uprawiam boks i czasem występuję w różnych galach. Nie wszystko mi się udało, czasem musiałem być „popchnięty”, żeby coś zrobić, ale podstawa to samemu się przełamać.” mówi. „A czego można mi życzyć? Zdrowia. Chyba tyle, bo wszystko inne zrobię sam” – kończy Piotr.
Rozmawiał: Arek Warchał
Poznaj wcześniejszych bohaterów: Wszystkie historie